Ten Berlin do innych miast jest niepodobny…

Usiłowaliśmy sobie przypomnieć, która to już wycieczka naszych uczniów do stolicy Niemiec, ale niestety trudno było jednoznacznie stwierdzić, dziesiąta, a może osiemnasta już? Nieważne, w każdym razie po raz pierwszy pojechaliśmy tam pod nowym szyldem, Szkoły Podstawowej nr 39. Drugoklasiści (z gimnazjum jeszcze), w większości uczniowie klas DSD 2d i 2f oraz – rzecz jasna – ich rodzice, zadecydowali, że tym razem nasz pobyt wydłużymy i pozostaniemy tam aż 5 dni. Wprawdzie wiązało się to z większymi wydatkami, ale Berlin jest tego absolutnie wart. Ekipę zebraliśmy już przed wakacjami, we wrześniu dołączyły jeszcze 2-3 osoby, by ostatecznie wyruszyć wraz z 42 uczniami i czwórką nauczycieli z zaprzyjaźnioną już firmą transportową w nowoczesnym i wygodnym autokarze.

Ponieważ nie uznajemy podróży w ciągu dnia i marnowania cennych godzin na siedzenie w autobusie, jak zwykle zdecydowaliśmy się wyruszyć nocą. Na miejscu byliśmy po niespełna 8 godzinach jazdy, trochę zmęczeni, ale uśmiechnięci i gotowi do eksploracji miasta. Mieliśmy to szczęście, że od razu zakwaterowano nas w pokojach, a więc mogliśmy się nieco odświeżyć, posilić i ruszyć w miasto.

Pierwszy dzień nie zachwycił nadzwyczajną pogodą, ale za to od razu wjechaliśmy na punkt widokowy Fernsehturm, najwyższego obiektu w Europie. Widoki nieziemskie, choć nie dla wszystkich, bo na miejscu okazało się, że mamy osoby cierpiące na lęk wysokości. Byli też tacy dowcipnisie, którzy przypominali najbardziej wystraszonym legendarny film katastroficzny, którego akcja rozgrywała się właśnie w płonącej Wieży Telewizyjnej.

W muzeum The Story of Berlin mieliśmy to szczęście, że udało nam się zarezerwować oprowadzanie w języku polskim, choć wycieczki z naszego kraju to raczej rzadkość, jak powiedziała nam nasza dobra znajoma przewodniczka, pani Natalia. W muzeum uczniowie poruszali się z kartami pracy, które dopiero po kolacji w schronisku mogliśmy omówić i ocenić. Bunkier przeciwatomowy to kolejna dawka adrenaliny, zwłaszcza, że przez przeszło pół godziny poruszaliśmy się w półmroku. Po drodze wizyta w Gedächtniskirche oraz w miejscu ubiegłorocznej tragedii po ataku terrorystycznym na jarmarku bożonarodzeniowym. Ocean zniczy, przejmujące zdjęcia, kwiaty i niezapomniane wpisy. Tego dnia rozejrzeliśmy się jeszcze po Alexanderplatz, na którym właśnie rozpoczął się Oktoberfest. Mnóstwo ludzi, koncerty, tańce i hektolitry piwa. Nie dla nas oczywiście. My przyjechaliśmy poznawać miasto i sprawdzić znajomość języka niemieckiego.

Drugi dzień to kilkugodzinna przechadzką główna aleją wschodniego Berlina, czyli Unter den Linden. Najpierw kolebka miasta, czyli wizyta na Nikolaiviertel z cudownymi uliczkami, sklepikami i kawiarniami, potem mnóstwo humoru przy okazji zwiedzania Jungfernbrücke (Mostu Dziewic), dwa kościoły, ewangelicki Marienkirche i katolicki Hedwigs-Kathedrale, a na koniec oczywiście zdjęcia przed symbolem Berlina, Brandenburger Tor, no i główny punkt programu drugiego dnia, wizyta w Deutsches Historisches Museum. Nie wszyscy są fanami historii, ale to muzeum, choć naprawdę monumentalne, prezentuje historię Niemiec w bardzo przystępny i interesujący sposób. Nasi uczniowie bardzo chwalili najnowsze wystawy i eksponaty z okresu podziału państwa oraz zjednoczenia w roku 1990. Jako, że znajdujemy tam sporo odniesień również do historii Polski (mapy, filmy, postaci), mogliśmy bez problemu kojarzyć znane nam fakty. Po południu na cel obraliśmy Medizinisches Museum, czyli oczekiwała nas kolejna dawka silnych emocji związanych z historią medycyny, nieuleczalnymi chorobami i pracą policji kryminalnej. Nie wszyscy z nas odważyli się tam wejść, ale wiadomo, nic na siłę.

Trzeciego dnia, w środę, odwiedziliśmy Pałac i Park Sanssouci w Poczdamie. Zupełnie nieplanowana atrakcja, a ponieważ wśród nas był historyk, więc udaliśmy się autokarem do satelity Berlina. Okazało się, że wizyta w rezydencji króla Prus, Fryderyka Wielkiego, przerosła oczekiwania wszystkich. Sceptycznie nastawieni uczniowie zachwycili się bogactwem salonów i pięknem pałacowych ogrodów. Nasz kolejny cel to Olympisches Stadion na obrzeżach miasta. Choć świeciło słońce, to trochę wiało, ale i tak mogliśmy bez przeszkód podziwiać przedwojenny obiekt. Wielu uczniów fotografowało się na tle niebieskich barw piłkarskiego klubu Hertha Berlin czy przy zniczu olimpijskim. Ponieważ mieliśmy bezpośrednie połączenie z najnowszą dzielnicą miasta, Potsdamer Platz, postanowiliśmy pojechać tam prosto ze stadionu. Na Placu Poczdamskim wizyta przed Sony Center, na Bulwarze Gwiazd oraz przed teatrem znanym z organizacji Festiwalu Filmowego Berlinale. Na sam finał niespodzianka dla wszystkich, najlepsze na świecie lody, prosto z opisywanej w przewodnikach turystycznych, lodziarni Cafe e Gelato. Godzinę później odwiedziliśmy historyczne przejście graniczne Checkpoint Charlie oraz najpiękniejszy plac Berlina Gandarmenmarkt.  Stąd rzut beretem do świata czekolady, czyli firmowego sklepu Ritter Sport. Nie mogliśmy sobie odmówić zakupienia kilku tabliczek czekolady, choćby na prezenty dla znajomych czy rodziców. Ale to nie koniec niespodzianek dla nas wszystkich. Po kolacji udaliśmy się z powrotem do miasta, tym razem pod Reichstag, gdzie nad brzegiem Szprewy pokazywany jest dokument historyczny Vom Reichstag zum Bundestag. 30-minutowy film, wyświetlany na murach dzielnicy parlamentarnej, robi ogromne wrażenie na odwiedzających miasto, ponieważ oprócz kompilacji zdjęć, filmów i muzyki, mamy zrobiony z rozmachem festiwal świateł i efektów wizualnych. Przy ładnej pogodzie, nad samą rzeką, tak już od 3 lat. Cieszymy się, że mogliśmy pokazać go naszym uczniom.

Czwartek rozpoczął się od wizyty pod East-Side-Galery, czyli niemal dwukilometrowym  odcinku Muru Berlińskiego. Okazało się, że Niemcy odrestaurowali część symbolu, który ostatnio na oczach wszystkich popadał w ruinę. Następnie spacer wzdłuż Szprewy i koło mostu Oberbaumbrücke i szybkie przemieszczenie się do Aqua Dom i Sea Life. Podwodny świat mórz i oceanów to prawdziwa gratka dla dzieci i młodzieży. Przed wizytą w Reichstagu pojechaliśmy na historyczną ulicę Bernauer Straße do Miejsca Pamięci Muru Berlińskiego. Dopiero tam mogliśmy się przekonać, jak naprawdę wyglądała granica pomiędzy wschodnią i zachodnią częścią miasta. Później wizyta na dworcu widmo Nordbahnhof, a następnie dłuższy pobyt w Reichstagu. Tego dnia został po raz pierwszy udostępniony do zwiedzania  po wyborach parlamentarnych, które odbyły się w Niemczech w niedzielę, a więc wszędzie tłumy turystów. Spacer po kopule i na dachu niemieckiego parlamentu na pewno na długo pozostanie nam w pamięci. O godzinie 16.00 udaliśmy się pod Urząd Kanclerski gdzie miała oczekiwać nas sama Angela Merkel. Niestety, do spotkania nie doszło, choć uczniowie pół dnia przygotowywali pytania do pani kanclerz. W rzeczywistości był to dowcip, który przygotowali dla nas nasi opiekunowie. Siegesäule, czyli Statua Zwycięstwa na środku największego skrzyżowania w Berlinie, pomnik Holocaustu, miejsce pamięci Białe Krzyże, fragmenty muru ze Stoczni Gdańskiej i spacer po parku Tiergarten to kolejne punkty programu, które zrealizowaliśmy. Berlin szykował się już do uroczystości świętowania Zjednoczenia Niemiec w dniu 3.10, więc nie udało nam się podejść blisko sławnego pomnika żołnierzy radzieckich, ale z daleka udało nam się zrobić parę zdjęć i obejrzeć monument.

Ostatni dzień rozpoczęliśmy od wizyty w ZOO. Trzygodzinny spacer alejkami najpiękniejszego chyba ogrodu zoologicznego w Europie upłynął bardzo przyjemnie, zważywszy, że pogoda była iście letnia. Niezapomniane karmienie fok i misia pandy, agresywne goryle czy paradujące dumnie żyrafy to wizytówka tego ogrodu. Żal było wychodzić, ale przed nami jeszcze wizyta w KaDeWe, czyli największej i najdroższej galerii handlowej w Europie, Zegar Wodny i oczywiście znów Alexanderplatz.

Wieczorem opuściliśmy przyjazny, kolorowy i bezpieczny Berlin. W drodze do domu kolejna niespodzianka, czyli kolacja po polskiej stronie w restauracji … McDonalds. Około godziny czwartej nad ranem byliśmy pod budynkiem naszej szkoły. Niektórzy już zaczęli planować kolejne wycieczki zagraniczne. To dokąd teraz pojedziemy? Może do Drezna? Kto wie… 😉

Skip to content